Pytanie poruszające sposób realizacji obranego celu. Może dotyczyć kwestii określenia parametru, nomen omen – jakościowego. Służy porównaniom. Pełniąc funkcję zaimka, „jak?” generuje przysłówki.

O ile w pierwszym wątku rdzeń stanowił „wyraz”, tak teraz zajmiemy się jego następstwami, pochodnymi.

Sugesytwniwe, znaczy wyrażająco.

W kontekście Planety Pana Misia kwestia „dlaczego?”,  definiująca motywacje i przyczyny przedsięwziętych działań, została określona.

Uniwersalny motor napędowy artysty tworzą aspiracje związane z ego: sława, szacunek, prestiż, pieniądze. Oprócz tego, co w różnym stopniu zintensyfikowania, powszechne jest każdemu aspirantowi sztuk pięknych, identyfikujemy osobliwe czynniki zewnętrzne, odróżniające działalność Pana Misia od reszty branży.

Pragniemy dotrzeć do masowego audytorium, bo wierzymy, że kompilacja kontekstów, tego kim jest autor, z wyrazem jego sztuki, nie pozostawia obojętnym.

Generuje po stronie odbiorcy silną i złożoną impresje. Konsternuje. Jest w stanie poruszyć, zainspirować. Wzdryga, być może nawet i wzrusza.

Jej oddziaływanie ma charakter doznania estetycznego, będącego w pradawnie formule czyste. Czegoś esencjonalnie wspaniałego. Na wskroś ludzkiego.

Wywołuje silne doznania wewnętrzne, a odpowiednio pojęte i przetrawione, umożliwia doznanie katharsis.

Całkowita wymowa zostaje wzbogacona pozytywnym przesłaniem, o zastosowaniu praktycznym – aby nie bać się artykułować własnych marzeń. Nazywać swe ambicje.

Nawet w przypadku niepełnosprawności, warto próbować żyć pełnią dostępnej gamy smaków. W ograniczonych okolicznościach, sztuka stanowi jedynie atrakcyjniejszy wymiar – pozwala unieść się na skrzydłach wyobraźni, ponad jednostkowe deficyty. Darmowy, zdrowy i nieszkodliwy eskapizm.

W każdym przypadku – warto działać, dla siebie, niestrudzenie. Szczęście jest osiągalne poprzez realizowanie pasji. Sugeruje, aby podążać za sercem.

Pan Miś propaguje swoją historią postawę aktywną. Stanowi świadectwo.

Jego dorobek bawi i uczy. To rozrywka i ciekawa lekcja. Przedstawia obraz percepcji świata, z perspektywy kogoś nieprzystosowanego do pracy i pieniędzy. Kogoś, kogo świadomość funkcjonuje poza rytmem zegara, presją kalendarza i ciężarem deadlinów. Autora, który pomimo dość „szklarniowych” warunków życia: troski, ciepła, cierpliwości i wyrozumiałości najbliższego otoczenia, poprzez swą twórczość, wyraża krzyk, mrok, brutalność i permanentny niepokój. Autor zaskakuje i wprawia w zadumę.

Przychodzi mi na myśl wątek niedefiniowalnej duchowość, swoista „szamańsko”, rezonującą z dzieł Pana Misia. Ten aspekt zauważyło kilku niezależnych odbiorców. Tego nie można streścić, opisać, zracjonalizować, to można wyłącznie odczuć, doznać . Wiem, że istnieją osoby, które „to” rozpoznały. Wymiar, będący wychwytywanym przez niezależnych obserwatorów, obiektywizuje się, stanowiąc w unikalny sposób dopełnienie sumarycznego wydźwięku Planety P.M.

W irracjonalny sposób stanowi najbardziej tajemniczy fragment odpowiedzi, na pytanie nadrzędne niniejszego tekstu.

Wypływając na szerokie wody, planujemy sukcesywnie digitalizować Planetę PM. Strona internetowa jest tego prologiem.

Będziemy konsekwentnie działać w mediach społecznościowych. Dokumentować wszystkie przyszłe dzieła, od konceptu, aż po finalną formę, przy okazji upubliczniając unikalne metody pracy Pana Misia.

Powstał cyfrowy katalog, rejestr pozycji, przeznaczony na użytek wewnętrzny. Spis nazw własnych, z którego mogę sprawnie wyciągnąć informację, że kolejarzy powstało 13, a kanibali 3. Wszyscy oni funkcjonują „po śmierci”. A Górnik nr. 9 to nazwa jednego z Łowców Demonów…

Twórczość Pana Misia przez lata była skrajnie chaotyczna, a on sam ma osobliwe zwyczaje. Część narracji nie odnalazła się do dziś, reszta została rozproszona, po różnych, nieoczywistych skrytkach. Ostatnio coś sobie przypomniał i znalazł opis, schowany w komodzie gościnnego pokoju… Zapisane w niepodrabialny sposób, stanowiły podczas transkrypcji wyzwanie samo w sobie. Usystematyzowanie archiwum zajęło nam dziesiątki godzin i wciąż nie zostało ukończone.

Nie dysponujemy żadną dokumentacją sprzed 2021.r, a w związku z kiepskim nawigowaniem ze strony Don Misia podług kalendarza, nie ma możliwości chronologicznego uporządkowania powstałych wcześniej zbiorów. Nieodwołalnie, długa na dobrą dekadę z hakiem epoka w jego przygodzie z kreacją, pozostanie okryta mgłą tajemnicy. Na zawsze wybrzmiewać będzie jedynie w owocach ówczesnego niepokoju: Łowcach Demonów, Cmentarzu, Zdeformowanych Ludziach i reszcie kreatur.

Artysta aktualnie uczy się nagrywać filmiki z procesu manualnych zmagań. Być może, szukając dodatkowych zasięgów, spróbujemy sił na Tik-Toku.

W przyszłości chcemy wydać katalog-książkę, rzecz ładną i reprezentatywną. Pamiątkę na całe życie i coś ekstra dla koneserów.

Dążymy do tego, aby się eksponować, jeździć do obcych miast, przeżywać reakcje nowych odbiorców. Usłyszeć ich opinie, zobaczyć reakcję.

Będziemy kontenerować dokumentację z potencjalnych przygód, tak aby wykorzystać ją w przyszłości. Być może przy produkcji filmu dokumentalnego. W tej na wskroś ambitnej kwestii, coś już się zaczyna dziać. 

Zobaczymy, dokąd nas doprowadzi. 

Wszystko to:

  • w zgodzie z pierwotną estetyką. Pielęgnując tożsamością autora. Naturalnie i dostępnymi środkami, korzystając z uzdolnionego i kreatywnego otoczenia.
  • Intuicyjnie. Bez biznesplanu, z dala od schematów i podręczników sztuki i sukcesu. Nie jesteśmy biznesem. Nie chcemy być produktem.
  • Ze wsparciem technologii. To mój, a jeszcze bardziej, mojego otoczenia, wkład dodatkowy, który pozwala zaistnieć Panu Misiowi w innowacyjnych formatach, nieszkodliwie, jako coś ekstra, bonus.
  • Po prostu.
  • Po swojemu, znaczy dostępnymi metodami, z dziecięcym zapałem. Nieprofesjonalnie, ale z pasją. Dążyć do coraz większych scen i ambitniejszych wyzwań, wykorzystując własne możliwości.

***

Eksponować się, to znaczy zmierzać do sytuacji, w której jest się biernym obiektem cudzego poznania. Stan bycia przedmiotem doświadczanego przez kogoś innego. Przeżywać “casting” własnych dokonań. Umożliwić i stworzyć dogodne warunki do zostanie poznanym. Otworzyć się. To wszystko stanowi naturalny rachunek, cenę, za pretendowanie, do bycia podziwianym.

Aspirować do otrzymania oceny, z pełną odpowiedzialnością, bez lęku przed niepowodzeniem. Samoświadomie godzić się na krytykę.

Znać własną wartość. My już wygraliśmy, nieodwołalnie.

Przyjąć pozę. Zaakceptować w całej doniosłości wybraną rolę.

Artysta ma coś z ekshibicjonisty. W różnym stopniu, poprzez docelową wymowę, obraną formę, praktykowany styl, dokonuje obnażenia własnej jaźni. Skala tego zjawiska jest indywidualna i zależy od temperamentu, intensywności aktu twórczego, oraz metod “kryptograficznych”. Realne źródła inspiracji rozgrywają się w problematycznym „języku drugiego rodzaju”. Wyrażają się w subiektywnym strumieniu świadomości. Jednym z fundamentalnych zadań twórcy jest, aby je odpowiednio zaszyfrować. Kamuflaż źródeł. Swoiste BHP. Z przyczyn oczywistych Pan Miś posługuje się archaicznym kodem, w swej strukturze przypominającym bardziej prehistoryczne bębny, aniżeli sterylną ciszę współczesnych cudów techniki. Dla mnie to korzystne, myślę, że sukcesywnie będę tutaj dekodować „co artysta miał na myśli”, aczkolwiek „o heurystyce Pana Misia” będzie w kolejnym dziale.

Wymierzone w artystę pytanie „jak?”, stanowi konsekwencję, implikację przesądzającego impulsu “o stworzeniu”, z którym zmagałem się w wątku „Dlaczego?”. Stanowi naturalną kolej rzeczy, drugie poruszenie wybranego gambitu. Nie pozostawia zbyt wiele miejsca na innowacyjności i kreatywności. Pyta o wybory techniczne, dotyczy określenia środków działania i drogi realizacji. 

O ile „dlaczego?” wynika z fundamentalnych warstw jaźni, swoistych rubieży świadomości, stanowiąc osobliwy efekt subiektywnego rozedrgania i wewnętrznego przesilenia, o tyle „jak?” odnosi się do rozumu i jego wyborów. Ujmuje zagadnienie metodyki odniesienia sukcesu. Stanowi problematykę artysty świadomego, który wie, kim jest, a teraz, na zamierzonej drodze do spełnienia, rozpatruje metody samorealizacji.

Domyślam się, co w temacie poruszanego zagadnienia odpowiedziałby sam zainteresowany – Normalnie. W drewnie i na płótnie. Dłutem i ogniem i pędzelkiem. Jak zawsze.

Chcemy zrealizować wiele pomysłów, dokonać istotnych rzeczy, stworzyć markę Pana Misia. Być inspiracją dla pokrzywdzonych przez los. Dawać przykład ich najbliższym, aby nie rezygnowali. Dać im optymizm i nadzieję, za darmo.

To wszystko wymaga rosnących proporcjonalnie do skali przedsięwzięcia nakładów. Wyjazdy, wystawy, materiały, hotele, paliwo, prowiant, „internety”, czas spożytkowany na przygotowania… Setki godzin, które już poświęciłem na to co mamy. Tysiące godzin Michała. Samo lipowe drewno, płótna, narzędzia, farby… Szopa jedna, szopa druga, półki, oświetlenie… Koszty ponoszone przez moją familię są już liczone w dziesiątkach tysięcy złotych. Trudna sprawa.

Mimo wszystko – naprzód, znaczy VAMOS.

Nie działamy komercyjnie. To stanowi jedną z konkretniejszych odpowiedzi, na zapytanie, o sposób realizacji zamierzonego. Nie poprzez sprzedaż. Nie na sprzedaż. Tego nie da się kupić. Może kiedy indziej.

Dorobek artystyczny Pana Misia traktuję skarb. Nie chcę go rozparcelować i spieniężyć, zwłaszcza, gdy nie wybrzmiał jeszcze pełnią swej symfonii, nie zaprezentował się w pełnej okazałości. Najpierw niech zrealizuje swe przeznaczenie, a potem będziemy myśleć o monetyzacji. Na dziś to kosztowne i skrajnie absorbujące hobby, które finalnie daje satysfakcję. Fajnie jest, nie ma co się smęcić.

Wszak rozum upomina, aby wykorzystać dogodny moment i upublicznić proste przesłanie: szukamy źródeł alternatywnych… Może coś wiecie o dofinansowaniach, grantach, stypendiach, konkursach? Dajcie znać. Wspomóżcie bezgotówkowo.

Wraz z ewolucją przygody, dopuszczamy możliwość utworzenia publicznej zbiórki i inicjatyw tego pokroju. Kiedyś, może…

Digitalizacja, będąca jednym z naszych głównych celów, zakłada między innymi tworzenie techniką fotogrametrii trójwymiarowych obrazów figurek Pana Misia.  To generuje potencjalnie nowe obszary działań.

W dalekiej perspektywie jest galeria online, z możliwością dowolnego obracania, zoomowania i poznawania dzieł “po swojemu”. Szopa Pana Misia w wersji VR, to byłoby coś. Wymyślił już efekty specjalne – Kolejarzom będzie towarzyszyć jego ulubiony dźwięk wszechświata – gwiżdżącej lokomotywy… 

Przyszłość maluje się w jasnych barwach. Jak nigdy dotąd.

A na końcu jest kolejne z marzeń – Pana Misia, o tym, żeby na kanwie stworzonego przez siebie świata, powstała gra komputerowa. Mam nawet pewien, budżetowy i osiągalny pomysł…

Marzenia są kluczem, energią dzięki której Planeta się kręci i beztrosko orbituje. Dzięki temu, że Michał marzył o wystawie, miałem konkretny cel do zrealizowania. Udało się. Tego nam nikt nie zabierze. Idziemy naprzód.

***

Wystawy, coraz cięższe archiwa, doskonalsze zdjęcia, wyższe rozdzielczości, nowe sprzęty, formaty plików na dziś nie powstałe. Miasta, których nie widzieliśmy, zachwycające miejsca, do których w innych okolicznościach nigdy bym nie trafił. W nich nowe twarze, imiona, których nie zapamiętam. Osoby, z którymi nigdy nie zamieniłbym nawet słowa. Ich niespodziewana energia i pomocność. Toasty, okazje, hotele, bary, palarnie, pieniądze. Nowe platformy, followersi, rodzaje interakcji. Nowe środki promocji, wymiary aktywności, kolejne artykuły, wyróżnienia…

Poprzez to samo lipowe drewno, w tej samej szopie, wypracowanymi już technikami, ten sam Michaś, jako Pan Miś i ja, jako jego paź, promotor, asystent, skryba i przyjaciel.

Utrzymując z nim osobliwą relację, stałą łączność. Rozmawiając, interpretując, dekonstruując. Przepisując na zrozumiały alfabet kolejne narracje, kompletując semantyczne puzzle. Niezmiennie przy tym łapiąc się za głowę, używając wulgaryzmów celem ekspresji zachwytu. Kupując kolejne lipowe klocki. Końcówki do lutownicy. Piły i pędzle. Farby, które się sprawdziły. Oglądając zdjęcia z tego, co było na początku. Wspominając, jaką drogę przeszliśmy.

Właśnie tak.

Kategorie: Misja

0 komentarzy

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *