Planeta Pana Misia to zwrot, określający dorobek twórczy Michała. Można ją sobie zwizualizować jako drewnianą makietę, pełniąca funkcję areny, dedykowanej dla wymyślonych przez niego postaci. 

PPM stanowi autorski rodzaj planszy. Prowokuje do gamifikacji.

W docelowym znaczeniu przejawia funkcje mimetyczne. Zdaje się być osobliwym, zawoalowanym obrazem cywilizacji, jej odbiciem, po przetworzeniu w wyobraźni autora. Maskaradą, finalnie odnoszącą się do gorzkich doświadczeń życia i recepcji społeczeństwa. Echem doznanego i współodczuwanego cierpienia.

Teatrem masek, w którym można zidentyfikować “dlaczego?”, nadawane poszczególnym postaciom.

Wykreowane uniwersum ma charakter konceptualny. Pryncypialnym orzeczeniem świata przedstawionego jest „walka”: dobra ze złem, światła z ciemności, życia ze śmiercią. Wszystkie te antynomie potrafią rozegrać się w obrębie biogramu jednej postaci. 

Jak do tej pory, Pan Miś stworzył ich ponad trzysta.

Siłę oddziaływania jego sztuki wzmacniają niepodrabialne narracje. Są to charakterystyki bohaterów, stanowiące integralną część dzieła. Spisywane w quasi-encyklopedycznej manierze, rzucają promień światła na wewnętrzny język twórcy – “język drugiego rodzaju*”. Akcentują atrybuty dla autora priorytetowe: kontekst rodzinny, miłość, przynależność etniczną – osobliwy rodzaj „plemienności”, ukierunkowanie moralne. Projektowane indywidualnie, wraz z zadaniami dedykowanymi jednostce, nadają im sens bytu.

Głęboki tragizm bohaterów dopełnia poruszającego obrazu artysty, który „niemo krzyczy”. W warstwie narracyjnej odkrywamy, że niemal wszystkie sylwetki funkcjonują post mortem.

Pan Miś reprezentuje witalność, która przekracza nawet i śmierć. 

Pozbawiony bojaźni, ekspanduje poza formy, ewoluując z wzbudzającego współczucie i troskę „Misia”, do zdumiewającego oryginalnością i śmiałością kreacji „Pana”.

Grymasy twarzy bohaterów, pełne bólu, złości, agresji, niepokoju. Dramaturgia wizualizująca się nie tyle słowem, a wyrazem.

Maski antycznych aktorów przeniesione na Górników, Kolejarzy i innych Łowców Potworów. To lekki absurd. Absurd jest kategorią logiczną. Pan Miś rozgrywa swoją partię na innym stole, w inną grę. Nie odczuwa dyskomfortu kuriozalności, subtelnego posmaku niedorzeczności własnych bohaterów. Dziadek był górnikiem, pradziadek kolejarzem, to taki rodzaj personalnego hołdu. O Łowcach Potworów w rodzinie jeszcze nic nie wiem…

140 drewnianych figurek. Chwila refleksji nad drewnem.

Drzewo rośnie, rozgałęzia się, żyje – wegetuje. Przez człowieka zostaje ścięte. „Poćwiartowane” i obrobione przeistacza się w drewno. Coś żyło, ale zostało przeznaczone na użytek i intencjonalnie uśmiercone. Drewno nie jest „w pełni martwe” – zakonserwowane i pielęgnowane, będzie się biodegradować przez długie dekady. Po “śmierci”, nie “w życiu”, zahibernowane względem postępującej dematerializacji. Rozkład jest nadrzędną cechą tego, co żyło, a umarło… Nadana funkcja – trwanie, „czyściec” materii… 

Drewno to idealna substancja, aby zmaterializować ducha świata przedstawionego Planety Pana Misia.

Michał nie kieruje się wysublimowaną logiką symboli – on w ogóle nie korzysta z symboli. Ma genialną intuicję.

Lubi zapach drewna, ot i cała argumentacja. Szczególnie, gdy zostanie potraktowane ogniem. Przez to skrupulatnie wypala wszelkie istotne linie, szkicując płomieniem wtórnie, każdą z rzeźb. To nic, że efekt przeważnie zostaje zatracony – po wypalaniu, zaczyna malować, przykrywając efekty pirografii kolejnymi warstwami farby. Z mojej perspektywy to bezsensowna strata czasu, jałowa robota. Nie ingeruję, jego akt twórczy i przyjemność. Jego bajka.

Logika może tylko „to” zubożyć, uczynić jednym z wielu.

Gdyby był logiczny, nie byłby Panem Misiem.

To – „to„, stanowiące fragment docelowej odpowiedzi wątku.

Pozwolić mu być. Miłość formatu rodzinnego. Trudny temat i wolę uniknąć ckliwego sentymentalizmu. Odnosząc się do archiwum panmisiowych opisów, napiszę tylko, że figura brata stanowi najpowszechniejszą ze wszystkich ról, przewijających się w narracjach. 

Dało mi to do myślenia – zdecydowanie nie byłem takim bratem. Myślę, że najbardziej charakteryzowała mnie nieobecność. Ten deficyt wybrzmiewa poprzez idealizowanie opisywanej roli. Postrzeganiem brata, jako sojusznika na zawsze, ponad wszystko. Urzekło mnie to i jedynie umocniło w chęci sumiennego wywiązania się z przyjętego zadania bycia „ambasadorem”.

Miłość wymiaru erotycznego. Wyidealizowana, staroświecka, romantyczna. Powtarzający się motyw kobiety, która popełnia samobójstwo, aby egzystować we współdzielonym wymiarze, wraz ze swym martwym ukochanym. „Z miłości”. Miłość fatalna, istotniejsza od “życia”. Wyobrażenie amorów przez Pana Misia. Ono ma swe miejsce i wyraża się w okruchach znaczeń.

W świecie wytworzonym funkcjonują również „Nierządnice”, tak kontrastujące, do naiwnej wizji “bycia ze sobą”, aż do śmierci i jeszcze dłużej. Kusicielki, pocieszycielki, mąciwody. Równocześnie warto wspomnieć, o niezliczonej ilości adnotacji dotyczących „nieślubnych” dzieci, aby otrzymać obraz świata wewnętrznie sprzecznego, rozrzuconego pomiędzy skrajnościami, spolaryzowanego. Oto wizja lokalna z wyobraźni Pana Misia. Czy może raczej subtelny wyrywek świata, którego doświadcza?

W całym przedstawionym uniwersum nie ma bodajże ani jednej pary, która by, po prostu, żyła normalnie i szczęśliwie. Miałaby dzieci, psa, pracę, rutyny i ogród. W ogóle deficyt tutaj szczęścia, normalności. Być może dlatego, że to co zwykłe, w kategoriach narracyjnych znaczy trywialne, nudne? Niespektakularne.

Pan Miś tworzy rozrywkę. Teatr osobistości, w którym ekstremum staje się standardem. Co chce przez to powiedzieć?

Dyskryminacja

Słowo, które artysta wyrzucił z nienaturalną intensywnością, siłą ekspresji. Spontanicznie zapytałem go, o hasło spinające wszystkie dzieła „Fikcji”. Złapałem się za głowę, wstałem z uniesienia, używałem wulgaryzmów. Wtedy stało się dla mnie jasne, że mam do czynienia z czymś doniosłym, wielowarstwowym.

Michał sam z siebie nie mówi nic. Zapytany, odpowiada na konkretne kwestie, typu: jakiej narodowości była matka Upiornego Drwala? 

Nie ma co go posądzać o złośliwość, po prostu, taki ma styl. Za to entuzjastycznie odnajduje się w formie dialogu, kiedy to zadaję mu pytania, zmierzające progresywnie do rozwiązania zagadki, zawierające w sobie tezę. Wtedy, z rosnącą emfazą, odpowiada „taa”, „TAAA”, dając znaki konfirmującym spojrzeniem prosto w oczy, że coraz bliżej rozszyfrowania sensu, którego wciąż nie jest w stanie zwerbalizować. 

On czuje.

Spróbujmy zatem, jak rozczytuję jego “szyfr”. Hermeneutyka Pana Misia…

Te pogmatwane, natrętne, wszechobecne kwestie etniczności i zagadnienia natury geograficznej służą uformowaniu przesłania. Poprzez zawarty w nich kod, Pan Miś, w sobie tylko danym stylu, sygnalizuje konflikty wewnętrzne, zaprojektowane dla danej postaci. W ten sposób ujmuje tragedie rozdzierające istnienia, determinuje losy bohaterów swej sztuki. Ciężar gatunkowy, jaki przyjdzie im znosić. Powszechny problem „nieprzynależności”, znany empirycznie wyłącznie ludziom urodzonym w sferze „przejściowej”, „pomiędzy”. “Mieszańcy”, z osobliwą skazą w rdzeniu istnienia, wynikającą wyłącznie z kwestii niezależnych, apriorycznych.

Tak się zapewne czuł, kiedy w toku edukacji zmieniał szkołę „normalną” na “specjalną”. W pierwszej funkcjonował kiepsko, nie przynależał do grupy rówieśników, odstawał powolnością. Był zamknięty, a stado wyczuwało słabość i mu dokuczało. Michał ma bardzo łagodne, wrażliwe usposobienie, a doświadczonych krzywd nie zapomina. Wciąż nosi w sobie ślady doświadczonej przemocy psychicznej, swoiste blizny na emocjonalności, którym daje wyraz.

W momencie zmiany placówki edukacyjnej przez Pana Misia, nastąpiła radykalna volta – stał się pozytywnie wyróżniającym uczniem. Grzeczny, przygotowany, zdyscyplinowany, niekłopotliwy, z własnymi zainteresowaniami – uzyskał spokój, bezpieczeństwo, afirmację. W otoczeniu „zdeformowanych”, wśród niewinnie pokrzywdzonych przez los dzieci, funkcjonował bardziej jako „reporter wojenny”, niż aktywny uczestnik ich „wojny”. 

Zgaduję, że nie czuł się jednym z nich. Kumulował w sobie samotność. Czuł się obcy. Świat był szary, a największą atrakcją było tworzyć. Wyżyć się i wyrazić poprzez tworzywo

Najzdrowszy eskapizm. Dlatego w jego świecie “walka” jest nadrzędnym orzeczeniem. “Wojna”, której doświadczał dorastając. W ten sposób, w jego tożsamości artystycznej, znalazł się motyw „nieprzynależność”, wyrażający się najczęściej poprzez konflikt dany jednostce na podłożu etniczno-plemiennym.

Tak Pan Miś ujmuje dręczący go w głębi, prawdopodobnie zamaskowany przed świadomością, problem własnej tożsamości. Wątek ten determinował smutek, samotność, poczucie alienacji. Obcości autora i swoistą perspektywę dystansu.

Proszę przetrawić to o czym pisałem na przykładzie jednego z opisów postaci:

Grabarz Świętosław brat Dzikusa. Grabarz jest samotnikiem, woli towarzystwo zmarłych i jak jego dziewczyna mu powiedziała, że chciałaby, żeby wzięli ślub, a on odmówił i się podpalił.

A ona była smutna i też się zabiła, aby z nim być. A on ją dalej kocha, ale nie chce być mężem.

A ona ma pseudonim Białogłowa, była córką Rudolfa Górnika pochodzenia polsko-czesko-niemieckiego, który uważał się za Polaka tylko z niemieckim imieniem. A był z Lwówka Śląskiego i Polki z Bolkowa. Brat białogłowej był i jest górnikiem, tak jak ich tata.

Mam nadzieję, że sens zakodowany w tych zdaniach, wybrzmiewa teraz wyraźniej, pełniej. Kontekst staje się czytelniejszy.

Właśnie TO będę tutaj starał się przedstawić.

——————————————-

Inspiracją do osobliwego “tryptyku”, definiującego misję PPM, był dostępny na youtube ted-talk „Starting with why?” autorstwa S. Sinek’a. W trakcie opracowywania pomyliłem kolejność zagadnień, przez co część drugą „Jak?”, napisałem jako ostatnią, kompozycyjnie zakładając w niej „crescendo”. Widocznie tak miało być.

Dziękuję wszystkim osobom, które pozwoliły nam dojść do punktu “tu i teraz”. Rodzicom: stworzyli Michałowi Szopę, Szopę Wystawową, stale wspierają, gdy zajdzie potrzeba, dużo by wymieniać… Opiekunom Michała ze szkoły i klubu. Debiutancka wystawa w Art Cafe jest zasługą owych “Pań”. Pani Joannie za udostępnienie lokalu, na zawsze zapamiętamy wieczór wernisażu. Znajomym, bez których pozytywnego feedbacku zabrakłoby energii, aby wciąż działać. Na samym początku “śmieszne” lajki dawały mi potwierdzenie, że to ma sens. Dziękuję za wszystkie udostępnienia i dobre słowa. Panu Wężowi za niekończący się strumień kosmicznych nowinek technologicznych i rozwiązanie przeróżnych problemów natury techne. Panu Jackowi za wszelkie konsultacje, logistykę i esencjonalną pomoc w zrealizowaniu strony.  Panu Bartkowi “Barnabie” za zdjęcia i video w profesjonalnej jakości, za podrzucenie kiedyś wystąpienia będącego inspiracją całej formuły, oraz za bieżące, wielowymiarowe wsparcie. Panu Danielowi za towarzystwo i wszelką, bezinteresowną pomoc, od zawsze. Pani Joli za inicjatywę i stworzenie możliwość wystawy w Strzegomiu. Panu Wojtkowi, za bycie przyjacielem, nawet, gdy bywam kasztanem. Panu Józiowi za rozmaite pomoce wykonawcze i pomysły na temat warsztatu narzędzi PM. Pani Sarze za inspirację do wystartowania w konkursie dotyczącym wystawy w Warszawie i kluczową sugestię, abym używał zdań mniej złożonych. Panu Jaroslavowi, za bycie pierwszym, “obcym” fanem, za wyrozumiałość i cierpliwe znoszenie bycia bombardowanym treścią przez Pana Misia. Pani Lenie, za samo „bycie” w tym przewrotnym czasie. Panu Piotrkowi, za premierowe zachwyty, nazwanie “szamańskości” i pierwsze działania promocyjne. Panu Pavlowi, za rady, doświadczenie i możliwość ekspozycji w Pradze. Pani Karolinie, za nobilitujące “zamówienie”. Dr. Piotrowi za mądrość, empatię i dziesiątki prywatnych maili, które pozwoliły mi finalnie wykrystalizować odpowiedzi na kluczowe pytania. Pani Marcie, za impuls. To ona pierwsza dostrzegła podpis Michała jako “Pan Miś” i od tego momentu zaczęło na dobre. Taka bajka.

Reszta jest historią. 

“Historia i fikcja są częścią mnie” – Pan Miś.

Vamos!

*Termin “Język drugiego rodzaju” zaczerpnąłem z powieści J.Dukaja „Lód”.

Kategorie: Misja

1 komentarz

Jola · 2023-05-07 o 19:13

Pamiętam wiele lat temu …..poczet królów polskich na ścianach pokoju Michała….i zaproszenie do obejrzenia prac……to chyba była pierwsza wystawa Pana Misia, w której
jakże nieświadomie miałam zaszczyt wziąć udział…. Dzisiaj, po latach…kolejne wystawy, coraz bardziej wykwintne…. Czapki z głów przed Rodzicami, Wielkim BRATEM i całą rzeszą Waszych przyjaciół. To dzięki Wam Pan Miś był, jest i zawsze będzie niezwykłym Człowiekiem! 👏

Dodaj komentarz

Avatar placeholder

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *